Relacja prosto z lasu...
Do Zarzęcina w którym znajduje się baza harcerska ( z tego co wiem to ma to jakąś nazwę ale nie pamiętam ) przyjechało sześć świetlic w tym moja aby spędzić wspólnie czas przez siedem dni.
W poniedziałek rano spotkaliśmy się pod moją świetlicą skąd wyjeżdżaliśmy busem. Cała podróż trwała ponad godzinę bo mieliśmy małe problemy z dojazdem. Oczywiście jak to bywa na takich wyjazdach najlepsze rzeczy dzieją się w autokarze na samym końcu i tak było też u nas. Ogólnie po przyjeździe musieliśmy się rozpakować, rozstawić namioty itp. Przyznam się bez bicia że pierwszy raz w życiu spałam w wojskowym namiocie gdzie pomieściło się osiem dziewczyn. Oprócz tego wielkiego namiotu były także małe czteroosobowe które musieliśmy rozstawić. Jak to przeważnie bywa pierwszy dzień był bardziej taki organizacyjny.
Natomiast późniejsze dni były już bardziej ciekawsze. Wyglądały w miarę podobnie...budziliśmy się tak aby zdążyć na śniadanie które było o dziesiątej, po śniadanku społeczność*. Po społeczności pobyt nad wodą i wspólne spędzanie czasu, około szesnastej obiadokolacja a po niej wyczekiwane przez każdego wyjście do sklepu. Po powrocie wygłupy w namiotach i szykowanie się do snu. I tak wyglądał nasz dzień przez większość wyjazdu. Oczywiście było kilka ciekawszych dni.
Czwartek na pewno był takim dniem ponieważ mieliśmy dyżur w kuchni oraz w sprzątaniu. Ja byłam w grupie gotującej. Musieliśmy wstać około szóstej aby być w kuchni o siódmej i przyszykować śniadanie dla dwustu osób a od razu po śniadaniu zaczęliśmy szykować obiad więc cały dzień spędziliśmy w kuchni. Ekipa sprzątająca miała co dwie godziny sprawdzać czy jest czysto w kibelkach i pod prysznicami oraz od czasu do czasu pozbierać śmieci z całego terenu. Więc wolny czas mogli spędzać nad wodą.
Czy coś ciekawego się jeszcze działo?
*chwila zastanowienia* Mam! Znaleźliśmy się w pewnej sytuacji która udowodniła nam że pomimo różnych konfliktów pomiędzy nami to potrafimy razem współpracować i że jednak nam na sobie zależy. Mianowicie chodzi mi tu o pewną noc z czwartku na piątek ( jeśli dobrze pamiętam ). Podczas tego kiedy szykowaliśmy się do snu po ciężkim dniu ( było koło dwudziestej trzeciej ) zerwała się straszna ulewa, po prostu znikąd pojawiła się burza. Połowa dziewczyn zaczęła panikować bo boją się burzy a reszta ( w tym ja ) zaczęła pakować wszystkie nasze rzeczy na dwie kanadyjki ( w tym moją ) aby nie zamokły do końca. Kiedy już ogarnęłyśmy w miarę nasz namiot wyleciałyśmy z niego aby pomóc reszcie pochować ich rzeczy do namiotu. Kiedy już ze wszystkimi osobami które nam pomagały pochowaliśmy rzeczy, to postanowiliśmy że pożyczymy od kolegi saperkę i podkopiemy wszystkim namioty aby doszczętnie ich nie zalało. Po godzinie wszystko było już ogarnięte i siedzieliśmy wszyscy oprócz maluchów ( ponieważ spali jak zabici i nawet nie wiedzieli że jest burza ) w najbardziej suchym miejscu czyli naszym namiocie. Wszyscy się już uspokoili i po prostu gadaliśmy ale w końcu ktoś musiał coś odwalić i tym kimś byłam ja. Wszyscy byli spokojni a ja zaczęłam się dusić ( choruje na astmę ) tak bez powodu, wszyscy próbowali poszukać moich leków ale to nie było proste bo wszystkie torby leżały na sobie i nie wiadomo gdzie była moja. W końcu ja ledwo oddychająca, cała się trzęsąca dorwałam się do torby i znalazłam swoje leki. Później jeszcze siedzieliśmy trochę. Najlepsze jednak na sam koniec było to że po około dwóch godzinach kiedy burza przeszła wparowali do nas opiekunowie ( których nie było z nami w obozowisku ) zapytać się czy żyjemy i stwierdzili że dobrze sobie poradziliśmy. Gdybyście widzieli jak byliśmy wk**wieni. Jednak jak wcześniej napisałam ta sytuacja nauczyła nas współpracy i wiem że mogę na nich polegać.
Przyznam się wam że zrobiliśmy postępy i jestem z tego dumna ale także że należę do tej drużyny.
Podsumowując obóz pomimo sporów, kłótni i kilku smutnych chwil uznaję za udany i z chęcią zostałabym na dłużej. Pojadę pewnie za rok znowu. Wyjazd ten wiele mnie nauczył i uświadomił mi wiele. Poznałam bardziej ludzi ze świetlicy ale także kilka nowych twarzy. Mam nadzieje że nigdy nie zapomnę tego wyjazdu i będę wspomnieniami do niego wracać.
Dziękuje...
*społeczność - jest to spotkanie społeczności świetlicowej na której są omawiane różne sprawy świetlicowe.
Piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńhttp://ehyrinn.blogspot.com/