44
Trochę czasu mi zajęło aby usiąść do napisania tego posta. Przez Korone często wracam wspomnieniami do przeszłości. Najczęściej chyba do momentów, chwil spędzonych na świetlicy. Postanowiłam napisać post o świetlicy, o tym jak to wszystko wyglądało i o tym jak się zmieniłam.
Rok 2017, luty albo marzec ( nie pamiętam dokładnie ) moja dobra koleżanka z czasów liceum zaprowadziła mnie na świetlicę po szkole. Pamiętam ten dzień do teraz. Po zajęciach w szkole przejechałam z nią pół miasta aby wejść do szkoły podstawowej gdzie mieliśmy "siedzibę". Pod budynkiem spotkaliśmy się z innymi uczestnikami, zaczęli rozmawiać, żartować a ja stałam przerażona. Dziewczyna uspokoiła mnie mówiąc że będzie fajnie i nie mam się czego bać. Na górze okazało się że trafiliśmy na społeczność. Byłam przerażona samym byciem tam, nikogo prawie nie znałam i nie wiedziałam jak się zachowywać. Najgorzej było na społeczności, siedzieliśmy w kręgu a ja modliłam się aby nie kazali mi mówić o sobie. Ogólnie wszyscy miło mnie przyjęli i pytali się czy zostaje na dłużej. Pierwszy dzień był masakrycznie przerażający ale postanowiłam pójść tam kilka razy zobaczyć jak to wygląda. W końcu stało się tak że po trzech wizytach zapisałam się na świetlicę. Najlepsza decyzja w moim życiu.
Świetlica? Jak? Po co?
Nasza świetlica przyjmowała do siebie osoby z różnymi problemami. Od problemów z nauką po problemy w rodzinie. Służyli pomocą każdemu, słuchali i próbowali pomóc. Jedni przychodzili aby podciągnąć oceny a drudzy aby zapomnieć o otaczającym ich świecie. Mieliśmy wiele zajęć, oprócz dodatkowych lekcji mogliśmy uczestniczyć w zajęciach teatralnych, sportowych, muzycznych itp.
Co mi dała świetlica?
Poznałam wspaniałych ludzi, każdy był inny. Nauczyłam się tego że nie każdy jest idealny, każdy ma jakieś problemy i grzechy. Każda osoba poznana na świetlicy, czegoś mnie nauczyła i inspirowała mnie. To dzięki społeczności zaczęłam w siebie wierzyć, w swoje marzenia i pasje. Podjęłam się wielu prób, otworzyłam się. Nie bałam się płakać, krzyczeć, okazywać emocji.
To tam stałam się "świetlicową fotografką", ja i mój aparat przeszliśmy przez tą drogę razem. Pomogło mi to w rozwijaniu swojej pasji. Gdybyście widzieli mój dysk zapełniony zdjęciami z tych dwóch lat. Masakra...
Podjęłam decyzje że warto spróbować i podejść do matury. Gdybym tam się nie znalazła to bym nawet nie myślała o maturze. Ciężko było nadrobić wszystko ale miałam dobrych nauczycieli którzy mi pomogli i wierzyli we mnie. Niestety nie zdałam, ale chociaż spróbowałam.
Konar Płonie to najlepsze co się zadziało podczas mojej podróży. Konar to drużyna która na samym początku miała być bez dziewczyn ale się to szybko zmieniło. Znalazłam się w niej, trenowałam piłkę nożną. Moje marzenie z dzieciństwa się spełniło. Trenowaliśmy, graliśmy, jeździliśmy na mecze. Przegrywaliśmy, byliśmy na podium, walczyliśmy. Zawodnicy przychodzili i odchodzili ale nadal trzymaliśmy się razem. Pierwsze zawody totalna klapa ale się nie poddaliśmy, trenowaliśmy ciężej aby pokazać że Konar jeszcze zapłonie. Było ciężko ale to właśnie dzięki treningom nauczyłam się aby się nie poddawać. Nie rezygnować z czegoś na czym ci zależy.
Z czym będzie mi się kojarzyć świetlica?
Z naszymi czwartkowymi spotkaniami gdzie rozmawialiśmy o swoich problemach, sprawach świetlicowych.
Z ludźmi którzy tam byli i z tymi którzy odeszli od nas. Pamiętam o każdym nawet o tych którzy odeszli już z naszej ziemi.
Z Zarzęcinem, to tam rozgrywałam swoje najważniejsze turniej, tam każdy z nas pokazał swoją prawdziwą twarz. Tam byliśmy poddani wielu próbom, przeszkodą ale daliśmy razem radę.
Mogłabym wymieniać wiele ale zostawię coś dla siebie.
Niestety z dniem 1 stycznia 2019 roku świetlica przestała istnieć. Od czasu do czasu napiszemy do siebie, spotkamy się ale to już nie jest to samo. Nadal są dla mnie jak popieprzona rodzina ale nadal rodzina. Dużo mnie nauczyli i jestem im cholernie wdzięczna. Pomogli mi z moimi lękami, pomimo iż nadal nie jest najlepiej to i tak widać różnicę. Byli przy mnie gdy tego potrzebowałam.
Cholernie mi ich brakuje, naszych spotkań, treningów...
Będę pamiętać i wspominać z uśmiechem te dwa lata...ludzi, nasze wspólne przygody. Społeczności które mnie przerażały ale i cieszyły. Będę pamiętać o drużynie. Na zawsze w pamięci pozostaną te osoby których z nami już nie ma. Wszystkie chwile które mnie ukształtowały, zmieniły...
Nie chcę zapomnieć.
Zarzęcin 2017 |
Świetlica? Jak? Po co?
Nasza świetlica przyjmowała do siebie osoby z różnymi problemami. Od problemów z nauką po problemy w rodzinie. Służyli pomocą każdemu, słuchali i próbowali pomóc. Jedni przychodzili aby podciągnąć oceny a drudzy aby zapomnieć o otaczającym ich świecie. Mieliśmy wiele zajęć, oprócz dodatkowych lekcji mogliśmy uczestniczyć w zajęciach teatralnych, sportowych, muzycznych itp.
Co mi dała świetlica?
Poznałam wspaniałych ludzi, każdy był inny. Nauczyłam się tego że nie każdy jest idealny, każdy ma jakieś problemy i grzechy. Każda osoba poznana na świetlicy, czegoś mnie nauczyła i inspirowała mnie. To dzięki społeczności zaczęłam w siebie wierzyć, w swoje marzenia i pasje. Podjęłam się wielu prób, otworzyłam się. Nie bałam się płakać, krzyczeć, okazywać emocji.
Księżycowy Cross 2018 |
To tam stałam się "świetlicową fotografką", ja i mój aparat przeszliśmy przez tą drogę razem. Pomogło mi to w rozwijaniu swojej pasji. Gdybyście widzieli mój dysk zapełniony zdjęciami z tych dwóch lat. Masakra...
Podjęłam decyzje że warto spróbować i podejść do matury. Gdybym tam się nie znalazła to bym nawet nie myślała o maturze. Ciężko było nadrobić wszystko ale miałam dobrych nauczycieli którzy mi pomogli i wierzyli we mnie. Niestety nie zdałam, ale chociaż spróbowałam.
Konar Płonie to najlepsze co się zadziało podczas mojej podróży. Konar to drużyna która na samym początku miała być bez dziewczyn ale się to szybko zmieniło. Znalazłam się w niej, trenowałam piłkę nożną. Moje marzenie z dzieciństwa się spełniło. Trenowaliśmy, graliśmy, jeździliśmy na mecze. Przegrywaliśmy, byliśmy na podium, walczyliśmy. Zawodnicy przychodzili i odchodzili ale nadal trzymaliśmy się razem. Pierwsze zawody totalna klapa ale się nie poddaliśmy, trenowaliśmy ciężej aby pokazać że Konar jeszcze zapłonie. Było ciężko ale to właśnie dzięki treningom nauczyłam się aby się nie poddawać. Nie rezygnować z czegoś na czym ci zależy.
Z czym będzie mi się kojarzyć świetlica?
Z naszymi czwartkowymi spotkaniami gdzie rozmawialiśmy o swoich problemach, sprawach świetlicowych.
Z ludźmi którzy tam byli i z tymi którzy odeszli od nas. Pamiętam o każdym nawet o tych którzy odeszli już z naszej ziemi.
Z Zarzęcinem, to tam rozgrywałam swoje najważniejsze turniej, tam każdy z nas pokazał swoją prawdziwą twarz. Tam byliśmy poddani wielu próbom, przeszkodą ale daliśmy razem radę.
Mogłabym wymieniać wiele ale zostawię coś dla siebie.
Niestety z dniem 1 stycznia 2019 roku świetlica przestała istnieć. Od czasu do czasu napiszemy do siebie, spotkamy się ale to już nie jest to samo. Nadal są dla mnie jak popieprzona rodzina ale nadal rodzina. Dużo mnie nauczyli i jestem im cholernie wdzięczna. Pomogli mi z moimi lękami, pomimo iż nadal nie jest najlepiej to i tak widać różnicę. Byli przy mnie gdy tego potrzebowałam.
Cholernie mi ich brakuje, naszych spotkań, treningów...
Będę pamiętać i wspominać z uśmiechem te dwa lata...ludzi, nasze wspólne przygody. Społeczności które mnie przerażały ale i cieszyły. Będę pamiętać o drużynie. Na zawsze w pamięci pozostaną te osoby których z nami już nie ma. Wszystkie chwile które mnie ukształtowały, zmieniły...
Nie chcę zapomnieć.
Komentarze
Prześlij komentarz